Czy to prawda, że w ciszy usłyszysz siebie?...
Dostałam ostatnio w prezencie wejście na floating...Jeśli ktoś nie wie co to jest, spieszę podpowiedzieć, że jest to komora w której unosisz się na wodzie, bez dźwięku i w ciemności. Wcześniej znany jako deprywacja sensoryczna, a obecnie jako terapia ograniczenia bodźców środowiskowych.
No i właśnie o te bodźce tutaj chodzi. W dzisiejszym świecie, który ciągle wzywa nas do działania czy bycie samemu ze sobą bez dźwięków i w ciemności jest łatwe, co więcej wykonalne?
O ciemności napiszę osobno, bo dla mnie to ona okazała się barierą. Cisza nie była dla mnie przeszkodą, ale może też dlatego, że pracuję z nią od ponad roku.
Czym jest cisza dzisiaj, w tłoku, w hałasie, przy głośnej muzyce? Czy jeszcze potrafimy być w ciszy więcej niż parę minut, czy na nowo potrafimy być w ciszy? I po co jest nam ona potrzebna? Czy uciekamy przed nią celowo? Czego się boimy?
Pamiętam swoje pierwsze spotkania z ciszą i nie powiem, że były one łatwe. Bo przecież cisza często jest związana z przebywaniem samemu. Ale jak inaczej chcielibyśmy poznać siebie?
Oczywiście, że relacje nas budują, że kiedy jesteśmy z innymi to wspaniały czas wzajemnego rozwoju. Cudownie dzielić życie z innymi ludźmi. Ale przekonuję się coraz częściej, że w naszym zabieganym, wciąż przyspieszającym świecie jednym z kół ratunkowych, by nie zgubić siebie, jest umiejętność bycia samemu ze sobą, ale też bycia w ciszy. Nie mówię, że to jedyna droga, dzielę się moimi przeżyciami i refleksjami. Tak wiele się zmieniło i zespoliło we mnie odkąd przestałam z przerażeniem uciekać od swojego własnego towarzystwa.
Znacie ten mechanizm: wchodzicie do pustego domu i jedną z pierwszych rzeczy, którą robicie jest włączenie radia, telewizora, komputera? Tak po prostu, „żeby coś gadało”? Albo posiłki spożywane przed ekranem? Od czego uciekamy? Czy nie od nas samych? Z czym się mierzymy w ciszy? Natłok myśli, wspomnień potrafi być przygniatający, ale też brak możliwości wypowiedzenie słów jest czasem aż fizycznie bolesny.
Dzisiaj ludzie tak dużo mówią. Czasem mam wrażenie, że słowa nigdy się nie kończą. Opowiadają historię za historią… Czasami pytam, po co? Czasem mam wrażenie, że ze strachu, że kiedy zamilkną, to ich nie będzie, to znikną, jakby słowa, dźwięk wydobywający się z nich mówił o ich istnieniu, tak bardzo ich stanowił, jakby bez dźwięku mieli się rozpaść… Czasem szczera, otwarta rozmowa może bardzo wiele zmienić, ale czasem też zwykłe przebywanie razem, bez ciągłej „bezsensownej gadaniny” ma dużo większą wartość i znaczenie. Dla mnie umiejętność milczenia z drugą osobą jest wyrazem najsilniejszego związku, najgłębszej bliskości. Tak często mówimy ze strachu, w nerwach. Boimy się przerw, pauz między zdaniami, bo będzie tak jakoś krępująco i nieswojo.
A cisza nie jest przecież pusta. Jest pełna tego, co się dzieje pomiędzy, pełna emocji, myśli. Cisza wydarza się tu i teraz i ciężko ją przegapić, bo w swym cichym wyrazie jest niesamowicie mocna.
Przemówienie, które zaczyna się od ciszy jest niezwykle silne od początku, buduje napięcie, w wielu filmach cisza używana jest jako środek wyrazu. Albo słowa zatarte, które nie docierają już do widza jak w finale filmu „Między słowami”, albo wciągnięty oddech tuż przed odpowiedzią, która padnie lub nie w filmie „Zeszłej nocy”, ale tego widz już nie zobaczy, bo po wdechu następuje cięcie i napisy końcowe….
Ale co się stanie kiedy ta cisza, to nasze milczenie nie trwa godzinę, ale cały dzień? A kiedy trwa trzy dni? Mogę powiedzieć tylko za siebie, bo pewnie każdy ma inaczej, każdy potrzebuje innej ilości czasu, u każdego ten proces przebiega inaczej. Ja w końcu przestałam walczyć z myślami, ze wspomnieniami. Pozwalałam im przypływać, czasem się szarpałam z nimi, ale w końcu odpływały, odpuszczały. Tak samo było z poczuciem samotności, które na początku budzi przerażenie – chcesz dzwonić do wszystkich znajomych, kto ma czas na kawę, zakupy, kino, cokolwiek, byle nie być samemu… A co się stało kiedy nie zadzwoniłam, raz, drugi?… Kiedy zatrzymałam się i zapytałam czego naprawdę chcę okazało się, że wcale nie ciastek na mieście, wolę poczytać książkę, wrócić do malowania. I świat się nie skończył, nie zawalił, kiedy zaczęłam dokonywać wyborów „cichych” zamiast „głośnych”. I tak, mam nadal przyjaciół. I tak, uwielbiam się z nimi spotykać. Ale może częściej proponuję wspólny spacer niż głośny pub. Kiedy zaczynasz przebywać w ciszy odkrywasz czego chcesz, co cię cieszy, co naprawdę myślisz na dany temat. Konfrontujesz się z samym sobą, swoimi lękami, oczekiwaniami wobec siebie i innych, zaczynasz więcej dostrzegać, częściej akceptować, pojawia się pewien nadmiar i otwartość. Mogę śmiało powiedzieć, że poznajesz siebie. Jeśli nie znasz siebie, swojej mocy, swoich pragnień, swoich zalet i wad, jeśli ciągle żyjesz w lęku, za czymś biegniesz, to co dajesz światu na zewnątrz?
Czy największą mądrością nie jest poznanie i pokochanie siebie?
A wtedy tą miłość, tą moc, to zrozumienie możesz wylać na innych (bo wprost wylewa się z Ciebie) Życzę Wam wspaniałego wsłuchiwania się w ciszę. W siebie.
Cisza też jest środkiem wyrazu na przykład w aktorstwie, może być tematem w sztuce. Używamy jej jako narzędzia na naszych zajęciach. W tym sezonie zapraszam Cię serdecznie do ZIMOWEJ SZKOŁY KREACJI oraz na Warsztaty otwarte Świadome Relacje, gdzie cisza i samotność to jeden z poruszanych tematów :-)
Jeśli interesuje Cię ten temat polecam też parę książek:
Susan Cain "Ciszej proszę..." oraz "Cicha siła introwertyków"
Arnie Kozak " Siła introwersji"
Christell Petitcollin "Jak mniej myśleć..."
Marta Kadłub
część tego artykułu znajdziecie także na: www.kobiecetrojmiasto.pl
http://kobiecetrojmiasto.pl/cisza-miedzy-slowami/
Comments