Czy wypada nam wyrażać nasze emocje? Czy wypada nam je nazywać? Czy kiedy jesteśmy na kogoś wściekli powinniśmy to okazać? Czy kiedy czujemy radość możemy skakać po chodnikach, unosić się nad ziemią? Co nam wolno, a czego nie, co wypada, a co nie?... A kto o tym decyduje? I jak nie popaść w skrajność? A jaką rolę ma w tym wszystkim TEATR albo sztuka w ogóle?
Od bardzo dawna temat wyrażania emocji jest mi bliski. Zawsze było ich wiele w moim życiu i zawsze sztuka pomagała mi je wyrażać. Dziś chciałabym podzielić się z Wami paroma refleksjami, które przychodzą mi po zajęciach indywidualnych czy grupowych. Podzielić się moim osobistym doświadczeniem jako artystki. Nie podejmuję tego tematu i nawet nie śmiem z punktu widzenia psychologii czy innych nauk. Po prostu ja - człowiek, ja - artystka, ja - instruktorka teatralna kontra emocje moje i... innych.
Kiedy zaczynamy mówić na zajęciach o emocjach, kiedy zaczynamy robić różnego rodzaju ćwiczenia aby tych emocji podotykać, pobawić się nimi, poczuć różnicę pomiędzy nimi, widzę, że na ogół ludzie zderzają się z dwiema podstawowymi sytuacjami: "jak coś wyrazić?" albo "nic nie czuję". Jest szereg wspaniałych otwierających ćwiczeń z zakresu technik teatralnych, które pozwalają wyrazić to, co mamy w środku. Dają one poczucie uwolnienia. Nareszcie mogłam krzyknąć, nareszcie mogłam ucieszyć się tak całą sobą, tak że moje ciało zawibrowało dźwiękiem, który po raz pierwszy w życiu z siebie wydałam... Na co dzień raczej się chowamy. Nie uzewnętrzniamy tego jak się czujemy, nie mówiąc już o tym, że rzadko mówimy co myślimy. I żeby nie być źle zrozumianą... Nie namawiam ludzi, ażeby krzyczeli na innych kiedy im przyjdzie na to ochota albo okazywali gniew, agresję, złość, frustrację - nie o to mi chodzi i daleka jestem od tego typu praktyk. Jednak jeśli coś ci się nie podoba, czujesz smutek czy żal, to może nie trzeba od razu zakładać maski poukładanej i grzecznej dziewczynki, która nie ma prawa się smucić? Jasne, nie ma co zagłębiać się w swoje własne negatywne czy przeszkadzające emocje i napędzać się, bo to jest jak z wpadaniem w bagno. Im bardziej się szamoczesz, tym głębiej wpadasz. Ale może warto to zauważyć, nazwać, poczuć skąd przyszło i dlaczego. Chodzi mi głównie o to, że może nie warto UDAWAĆ, że dziś czuję się inaczej albo że nie zabolały mnie słowa koleżanki.
A teraz weźmy przyjemniejszy temat, czyli emocje pozytywne, np. radość. Załóżmy, że od rana mam świetny humor, wszystko mi wychodzi, czuję się szczęśliwa, patrzę w lustro i widzę piękną twarz, słońce świeci, jest pięknie - przychodzę do pracy i czy wypada mi to pokazać? Czy na ludzi zbyt radosnych też nie patrzymy jakoś krzywo? Albo załóżmy, że otrzymałam wiadomość, na którą czekałam od dawna i bardzo ucieszyła mnie jej treść - czy wypada mi spontanicznie się ucieszyć? A czy to nie jest tak, że najlepiej być takim stonowanym, umiarkowanym, dostosowanym?... Nie warto się wychylać, pokazywać za dużo? Może lepiej chować, udawać?... I może stąd wynika potem kłopot "jak coś wyrazić, kiedy już chyba nie umiem..."
Głębiej schodzimy kiedy ktoś mówi "ja nic nie czuję". A co czujesz na co dzień? Pozwalasz sobie czuć?
Ostatnio pewna mądra kobieta powiedziała mi, że jest mi łatwiej wyrażać emocje, łatwiej jest czuć, bo jestem artystką. Zaczęłam się przyglądać bliżej tej tezie. Pamiętam, że tworzyłam coś zawsze, od dziecka - malowałam, pisałam, recytowałam - wyrażałam siebie. Zawsze kłębiło się we mnie tyle uczuć, tyle emocjonalnych pokładów w sobie znajdowałam, że miałam wrażenie, że to się wylewa wszystko ze mnie i że muszę to jakoś przenieść na zewnątrz. I tak, w tym przypadku jest mi łatwiej. Ale to jest dostępne dla każdego. Jeśli nie umiesz czegoś pokazać - namaluj to, zatańcz, napisz o tym, wymyśl postać i zagraj to. To też jest dla Ciebie. Przecież jesteś artystą swojego życia, zawsze w każdym momencie - kreujesz, wybierasz, decydujesz, uwalniasz albo zamykasz. Zobacz, w samym słowie emocja zawierają się słowa MOC i ja - e(MOC)JA!
Jasne, że są sytuacje w życiu, kiedy powinniśmy kontrolować swoje emocje, jasne, że są momenty, kiedy nie powinny nami rządzić, ale mam wrażenie ostatnio, że za bardzo się tym przejęliśmy. Szczególnie jeśli chodzi o wyrażanie pozytywnych emocji. A jak dziecko się cieszy to się cieszy na całego, prawda?
Comments